Przypominam, że jest to blog charytatywny, dedykowany dzielnej i pięknej Paulinie Pruskiej walczącej z nowotworem.


piątek, 24 lipca 2009

HAHAHAHAHA! Ale jestem głupi.

Historia z filmem Kazika wcale się nie zakończyła, hehe.
Dziś o 6 rano (gdzie on kurwa jest na tych wakacjach?) dostałem zdziwionego esa: "Byłem pewien że wysłałem ci obie części."
Następnie przyszedł nowy filmik.
Rewelacja.
Tyle, że bez dźwięku.

Tamten nie miał końca, ten może nie mieć soundu (pomyślałem). Uznałem, że to kolejna jazda i już nie pytałem, czy tak ma być. Byłem zdecydowany toto wstawić i dorobić jakąś piękną ideologię. Ale że chwilę jeszcze pstrykaliśmy na jakiś inny temat, to w wmiędzyzdaniu wplotłem zapytanie, że niby "Kaziu, to ma być bez dźwięku, tak?".
"No co ty, wysłałem ci z dźwiękiem."
"Nie ma soundu, machasz rękami, łapiesz się za głowę, a z głośnika płynie cisza. Może walnę napisy jak w niemym kinie i już".
"Nie możesz. Ja tam śpiewam."

:)))

Haha!

Ja nie jestem człowiek komputera. Mój sprzęt nie jest mi znany. Ja jestem człowiek powiedzmy sztuki i dziwnych wizji w głowie nienormalnej, a nie ślepy cyborg od pikseli. A jednak wiedziony psim instynktem wyniuchałem, że to mój zdechlak Nokia coś wykręcił. Rzuciłem się w świat poważnych plików dźwiękowo-obrazkowych oraz sprzętów, na których w zasadzie powinienem nagrać płytę (a mi się nie chce). Bez przesady, nie zamierzałem odrestuarować Kazia w 3D, ale przynajmniej usłyszeć jego głos - to było moje marzenie.

I mam!
Film Kazelota z dźwiękiem. Trochę rozjechanym, ale co to kogo obchodzi.


Iiiiiiiiiii??? Hehe.
No to teraz od razu oba razem.
Czyli jeden.
CAŁY.


I tę wersję musicie teraz rozsławiać, aby zarobiła na leczenie Pauli.
Bo przypominam jak zacięta płyta winylowa: my tu grasujemy wszyscy tylko dlatego, że chcemy, by ktoś żył. By mu się udało. Zabawa jest przednia, ale to tylko dodatek. Mamy na celu pewną Blondynę, a ona walczy o przetrwanie, więc my jak dzielni kosynierzy dostarczamy jej kos.
Brzęczymy nimi.

Jazda do banku.

(Jeśli jutro dostanę od Kazika kolejną część, to się potnę.)

A teraz na deser macie tu oryginalny wykon tej piosenki, rok jest 1977, na scenę festiwalu w Opolu wchodzi Jerzy Stuhr, młodziak i szczuplak, i się zaczyna. Kazio wybrał ten kawałek nie bez kozery. Legendarne dzieło.

Nareczka.

Z.

Moze jakiś c.d. później, jak wrócę do domu.

Kliknij tu i dowiedz się dlaczego ten blog powstał.
A potem wsyp parę grosików na to konto:
96 2130 0004 2001 0299 9993 0007
Fundacja Świętego Mikołaja
ul. Przesmyckiego 40, 05-500 Piaseczno
Dopisek: "Na leczenie i rehabilitację Pauliny Pruskiej"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz