Przypominam, że jest to blog charytatywny, dedykowany dzielnej i pięknej Paulinie Pruskiej walczącej z nowotworem.


wtorek, 4 sierpnia 2009

Niezwykłe zupełnie spotkanie.

Żeby dojechać na Woronicza do TVP na 7:30, muszę wstać o 6:00. Pau musiałaby wstać o 5:00, więc tym razem wskoczyliśmy w połączenie via Skype. Ja w "Kawie czy herbacie" razem z prowadzącymi i kucharzem, Paulie w domu ze słuchawką w ręku i kamerką przed nosem.

Ale zanim do tego doszło miałem chwilę odjazdu. Takiego, jaki ma mały chłopak, gdy zakłada na łeb pudełko po butach i zostaje Lordem Vaderem. W bufecie przy studio siedział generał Hermaszewski. Dla większości z Was to jakaś mglista postać z tajemniczej przeszłości, dla mnie to koleś, który poleciał tam, gdzie nie sięgał mój chłopięcy sen: w kosmos.

Jedyny Polak tego rodzaju.

Więc jak go zobaczyłem, to powiedziałem tylko "Oooooo... i już lecę", i zamknąłem oczy. I wtedy spotkało mnie coś, co się okazało dla mnie wielkim zaszczytem, zwykłym ludzkim zaszczytem, nienaszpanowanym, że coś tam. Po prostu generał odezwał się do mnie słowami "Panie Zbigniewie, zawsze chciałem pana poznać". On mnie, kapujecie.

Kosmita powiedział do brzdkąkającego na gitarze Ziemianina, że miał na niego oko. Byłem oszołomiony.

Zrobię tę dygresję. Jest coś takiego, że niektórzy mnie rozpoznają i wtedy jestem szczerze zaskoczony. Muzyk rockowy to nie jest jakaś wielka rzecz, żeby się wryć w pamięć. Niektórzy poświęcili życie, żeby mnie sprowadzać do parteru. (Zdarza się nadal, ostatnio warszawskim dxziałaczom PO, wielkie rozczarowanie). A tu na przykład w dniu wyboru na szefa Parlamentu Europejskiego siwiuteńki premier Buzek mnie pyta na jakimś korytarzu "W kółko pana słyszę w TVN24, a kiedy w końcu pana usłysze na scenie?". I wtedy jestem szczerze zdumiony. Bo życie uczyniło sporo, bym zapomniał kim byłem.

Wracamy do tematu.

Mirosław Hermaszewski to dla każdego faceta odrobina Zawiszy Czarnego spokrewnionego z Zorro zmieszanym z Wilhelmem Tellem. Nie mogłem odpuścić i dosiadłem się do niego. Zaczęliśmy gadać. "Mieszkam w lesie" powiedział nagle i sięgnął do łydki. Odwinął nogawkę od spodni, zrolował czarną skarpetkę i wyjął z niej IPhone'a. Przysięgam, że to prawda. Włączył, pojeździł palcem po ekranie i pokazał mi zdjęcia pięknego domu, bajkowego wręcz, pokrytego trzciną. Na zdjęciach dach był przywalony śniegiem, bo gdy je robiono akurat była zima. Na podjeździe małe rondo z kwietnikiem, widok na nie z tarasu i zaskoczenie kolejne: rondo jest w kształcie serca. "To dla żony" - mówi generał.

Odjeżdżam.

Mówi z refleksją, spokojnie, jest jakiś mały żal w głosie, kiedy mówi "Czasem mam jakieś wykłady i to mnie trzyma przy życiu". Na stoliku leży książka, którą napisał. Pytam czy cięzko było podczas przygoptowań. "Strasznie, po prostu strasznie. Ale lotu mi nikt nie odbierze" - stuka palcem w książkę. "Tu jest wszystko opisane". Już wiem, że książkę kupię.

Mówię mu o Pauli, że rozrabiam blogiem w jej sprawie. "Słyszałem o niej, dzielna dziewczyna". "Powie pan coś do komórki?" - pytam. "Jasne". Włączam i zaczyna mówić. Po kilkudziesięciu sekundach komórka miga i kończy nagrywanie. To Gusia dzwoni, bo wziąłem nie ten samochód. Uspokajam, że zaraz wrócę. Pstrykam Nokię-zdechlaka ponownie, jakbym się bał, że generał mi zniknie w kosmosie. Ale on czekał przy stoliku, sączył kawę i natychmiast zaczął mówić do Pauli ciąg dalszy.

To wszystko jest tu.
Niezwykłe.


Nie wiedziałem, że generał chorował na raka. I że go pokonał.
Nie mam słów.


Za te życzenia dla Pauli jestem wdzięczny generałowi bardzo.
Także Pani Iwonie Schymalli, która zaczyna ciężką harówkę jako dyrektorka telewizyjnej Jedynki i bez wahania postanowiła Paulę wesprzeć oraz Annie Pawłowskiej, która Paulę i mnie zaprosiła do programu, a także prowadzącym Agnieszce Szulim i Radkowi Brzózce. TVP oraz TVP Info mają u nas dobre słowo, bezwzględnie. Także rzecz jasna TVN życzliwy. Dzięki wielkie.


I tyle.
Słowa generała mają taką moc, że nie mam co się tu dalej szwendać.
Dobranoc.
Z.

Jeśli ktokolwiek z Was miał serce z kamienia i zaglądał tu na krzywy ryj and nie miał zamiaru wesprzeć Pau, teraz chyba nie ma wyjścia. Prawda? :)

Kliknij tu i dowiedz się dlaczego ten blog powstał.
A potem wsyp parę grosików na to konto:
96 2130 0004 2001 0299 9993 0007
Fundacja Świętego Mikołaja
ul. Przesmyckiego 40, 05-500 Piaseczno
Dopisek: "Na leczenie i rehabilitację Pauliny Pruskiej"

3 komentarze:

  1. A jak Generał zasuwał Sojuzem przez Kosmos, to tuż za Sojuzem, żeby ruskie radary nie wychwyciły, zasuwał King Bobby i zapodawał tak:
    http://www.vimeo.com/5822555
    A tutaj przesłanie dla Wszechświata od emsiFerrina, chyba najsłynniejsze. A na dodatek bez ani jednego mechanicznego instrumentu- te wszystkie dźwięki wyprodukował własnoustnie :)
    http://www.dailymotion.pl/video/x1xuvd_bobby-mcferrin-dont-worry-be-happy_music


    niezmiennie Viciu Fulik

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętaj, że masz stałą rubrykę "viciu poleca w szoku", paula zaczyna dzień od słuchania tego, co proponujesz. Nie obijaj się viciu i co dwa dni masz podsyłać jakiś delikates.

    Wyjątkowo dzisiaj, bo mnie naszły sentymenty kosmiczne, sam wkleiłem swoje coś: kawałek "Aquarius" z czołówki filmu "Hair" Milosa Formana z 1969. Niewinni Chłopcy byli kilka dni temu na tym w kinie i odpadli.

    Ja odpadam za każdym razem, jak słyszę tę piosenkę. Nie wiem co w niej jest. No i byłem hipolem, jak miałem 17 lat, może to to?

    Z.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z czołówki jak z czołówki, ale to chyba już w Hyde Parku leci ten kawałek. Przed komunią z LSD bodajże. Tańczące konie tam są bosssskie.
    Age of Aquarius. Jakby ktoś elektrody do płata czołowego podpiął i bez ostrzeżenia strzelił milionem woltów.
    I końcowe "Let the sunshine in". Łzy ze ślepiów lecą.
    Hair Formana oglądalim w liceum na angielskim. Cudo.
    Co do perełek- mam już koncept na kolejną...

    Viciu "Stałokątownik" F.

    OdpowiedzUsuń