Przypominam, że jest to blog charytatywny, dedykowany dzielnej i pięknej Paulinie Pruskiej walczącej z nowotworem.


niedziela, 9 sierpnia 2009

Gdzie jest Los Angeles?
Najpierw zdarzenie sprzed trzech miesięcy.
Dawid właśnie poleciał do LA, a ja siedząc w Złotych Tarasach postanowilem sprawdzić jak zareaguje na jego nowy adres GPS. Wpisałem w Nokię "North Hayworth, LA", komóra zabulgotała, po chwili wyświetliła mi ul. Swietokrzyską, a damski głos powiedział "Kieruj się przebiegiem drogi". Hehe.

Zaczynamy.


* * *

Dziś filmik prosto z planu videoclipowego w Los Angeles.
Basista i wokalista o xywie Cpt. Tanner Horn w realu desperacko stara się osiągnąć sukces w USA (gra w kilku kapelach, występuje w prestiżowych klubach i jako rozbieg rozgrzewa widownie na koncertach gwiazd). Może mu się pewnego dnia powiedzie, czego mu z całego serca życzę. Mam ku temu powód: koleś przesłał Pauli swoje życzenia, a wraz z nimi apel do anglojęzykowych, by śmiało wpłacali kasiora na operację. Lubimy takich gościów:

Jedno jest pewne: Tanner ze swoimi ruchami zajdzie gdzieś daleko. Nie wiem gdzie, bramy piekła czekają otwarte.
(Przypomniało mi się, że Axl Rose z Guns'N Roses zachowywał się identycznie na początku swej wielkiej kariery, czego większość z was nie pamięta. I nigdy żaden polski rocker nie wykazał tyle sexappealu, a szkoda, bo chciałbym takie coś zobaczyć na Sopot Hit Festiwalu, np. podczas koncertu moich wafli z Budki Suflera, hehe.)

Co do muzyki - Tanner ma kilkanaście stron www, na majspejsie ma ze cztery, więc można samemu znaleźć.

Tanner, thanx a lot, I wish you all the best. Be good, man!

* * *

Macki mojego bloga sięgają wszędzie.
Oto japońska strona internetowa, która rekomenduje tutejsze filmiki.

Nie potrafię czytać japońskich bohomazów, mogę jedynie snuć nadzieję, że nie jest to jakiś żart ponury. Kiedyś znajoma podarowała mi haftowane kimono z Dalekiego Wschodu, nie wiem czy to była Korea, Japonia, czy Wietnam, ale było czarne, z jednym pięknym i skomplikowanym znakiem, wydziarganym na biało na plecach, oraz identycznymi dwoma na klacie. Do tego pasek, jak w bonżurce, piękna rzecz. Zwłaszcza, że tu istniał dziarski komunizm i ludzie taką odzież znali jedynie z fotografii. I z filmów z Brucem Lee.

Potem się dowiedziałem, że ten piękny znak znaczył "Jestem kutasem równie chujowego tygrysa" (czy coś w tym rodzaju).

Więc teges.
Uśmiech proszę.

Życzę Wam pięknych snów (mnie się śnią niekiedy gotowe filmy fabularne, Richardsowi się przysnił riff do "Satisfaction") oraz równie pięknego poranka.

Z.

PS. W poniedziałek ewrybady bzyku bzyku do banku, bo - przypominam - ten blożek jest raczej tandetny w swych zamiarach. Jak i jego właściciel. Nic innego nie robię, tylko plotkuję, wstawiam filmiki i tajne zdjęcia z ukrycia. Obrabiam dupę innym i sobie, nawet swoim psom. Oczekuję w zamian, że zasilicie konto Pauliny. Proste jak sztacheta. Tylko o to chodzi.

PS2
Iza, buziaki i kciuki, ile wlezie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz