Teraz wklejam jedynie rysunkowy żarcik, który obiecałem Pau, kiedy jedliśmy wczoraj: ona sushi i sałatkę Cezara (mam na filmie!), Tytus sushi plus wino, Kamil wątróbkę, ja lody (ups!).
Muszę odespać wczorajsze całodniowe szuranie butami w różnych sprawach tu i tam. Bo ja nawet jak siedzę przy kompku, to zapierdalam, jakbym biegał naookoło Stadionu Dziesięciolecia. (Kiedyś biegałem, słowo honoru, także po bieżni, jak poprosicie to opowiem). Nocą bywam niekiedy zmulony. Więc teraz only rysul dla Pauliny-kociary.
Na resztę zaczekajcie parę godzin.
Wtedy albo zobaczycie:
- jak Mateusz Damięcki nam pokazuje terenowego merca, którym niebawem jedzie na nienormalną expedycję do Rosji (jacie...),
- jak Paulie się zachowuje przy stole,
- wschodzącą gwiazdę muzyki amerykańskiej, która gra i przemawia dla P. wprost z kanciapy w Los Angeles,
- jak nas atakują paparazzi (znaczy mnie mniej, by chyba jestem nie za teges sexy, ale Paulinie nie dają spokoju)
Zorientuję się z rańca co najprostsze.
Wstawiłbym też chętnie filmik pokazujący, jak mnie wyczerpuje i fascynuje własna żona, gdy szaleje w sklepie z dziwnymi meblami, ale jest tak rozjechany dźwięk z obrazem, że wstyd. Nokię E66 zdeptałbym bez wahania, gdyby nie jej zawartość. Zajmie mi parę godzin, zanim filmik zmontuję do poziomu niewkurwienia.
Korzystam z okazji i dziękuję panu Jackowi Pazerze ze strony www.pazera-software.com, który mnie wspiera mailowo w różnych dramatach technicznych. To ten koleś na fotce po lewej (ukradzionej śmiało z jego strony). Prywatnie fan Dżemu, oficjalnie autor znakomitych, darmowych i prostych programów zrzucających filmiki z komórki na peceta, z peceta na maka, z maka do ajpoda, z ajpoda do oczu, z oczu do mózgu, z mózgu do klopa - i z powrotem. Jak kto chce i w każdym kierunku.
Dobre słowo jest bezcenne, panie Jacku! Wielkie dzięki, także za pocieszkę dla Pauliny! :)
No, to teraz kniga Hermaszewskiego do snu i niebyt. Mam nadzieję.
Good night and good luck.
Z.
Moja leserka nie zwalnia Was od uiszczenia dobrowolnej daniny na walkę z "panem śmieciuchem", jak mówi pewna zaatakowana przez niego laska. Przeze mnie kutas jest przeklinany tak, że to nie ten dziennik. Kto wie, czy nie założę drugiego (zadekowanego) bloga na same bluzgi, ale uprzedzam: klnę widowiskowo jak mało kto, ale będzie płatny paypalem.
Kliknij tu i dowiedz się dlaczego ten blog powstał.
A potem wsyp parę grosików na to konto:
96 2130 0004 2001 0299 9993 0007
Fundacja Świętego Mikołaja
ul. Przesmyckiego 40, 05-500 Piaseczno
Dopisek: "Na leczenie i rehabilitację Pauliny Pruskiej"
Od wczoraj wszystko na zawsze jest inaczej.
-
Od wczoraj wszystko na zawsze jest inaczej ponieważ parę minut po 13
Paulina odeszła.
Wiemy, że wszyscy bardzo czekaliście na znak od niej.
Nie pisała o ...
Noo i pięknie! Ruffus zobaczył Wasz pikczer i teraz też domaga się dostępu do Allegro! ;))) No to mnie załatwiliście!! Pozdrowionka (od kociary Vespery Ruffusowej ;))) hihihi! http://www.garnek.pl/vespera
OdpowiedzUsuńWitam
OdpowiedzUsuńPanie Zbigniewie
Przede wszystkim chciałbym napisać, że wpłaciłem "cosik",bo to przecież najważniejsze.
Bardzo, ale to bardzo wierzę, że Paulina wyzdrowieje, modle się o to !
I jeszcze chwilka dla Pana- Mistrzu !
Dziękuję za to co Pan robi dla Pauliny, to dobro w czystej postaci, po prostu.
I już ostatnie zdanie : dziękuję Panu za Moliera i Małą Wojnę.
pozdrawiam
Dzięki ci Madoxie za miłe słowa, a zwłaszcza za zaturlanie paru groszy w stronę konta fundacji. "Moliera" sam lubię, bo to zapis prawdziwych rozmów ludzi. "Małą wojnę" odkryłem niedawno na youtube z mojej wersji z Lady Pank sprzed lat, kiedyśpiewam na wózku inwalidzkim. Coś zdradzę: na widowni była wielka konsterancja, co mi jest, czy coś się stało, dlaczego? Miałem wypadek? Choruję?
OdpowiedzUsuńA ja miałem tylko jedno na myśli: genialną kreację Toma Cruise w filmie "Urodzony 4 lipca", o weteranie wojny wietnamskiej, którego cała Ameryka odrzuca, gdy wraca do kraju. On właśnie jeździ na wózku.
Nigdy tego nikomu nie mówiłem.
Jesteś pierwszy Madoxie.
I kiedy siadałem na tym wózku i wiózł mnie Panas, a potem Olaf Lubaszenko, przeleciała mi przez głowę myśl, czy nie kuszę losu. Bo jest straszne życie. Pomagajcie ludziom, którz są wózkowi, albo sami spróbujcie takiej jazdy.
Więc Madoxie teraz tylko plotkuj i rozpowiadaj o tym :) Bo im więcej ludzi wie o tym blogu, tym więcej grosików wskoczy na właściwe miejsce.
Vaspera, co byś zrobiła tym kutasom, co hodowali psy na smalec? To jest odjazd dopiero, opadły mi ręce. Ciekawe czy jedli ocalałe wątróbki. Skurwysyny.
Na szczęscie dziś jest pełne słońce, pogoda cudna, wesoła i my jedziemy dalej. Okrutni i źli niech zeskakują z drogi, bo gnamy 300 na godzinę i mamy szerokie boki!
Pozdrówka.
Z.
Ach, to o to chodziło z tym wózkiem,to był performance ok. zatrybiłem :)
OdpowiedzUsuńStaram się trzymać zasady żeby nie oceniać,a szczególnie nie oceniać z tzw. "dupy" chociaż czasami nie da się niestety.
jak kiedyś będę miał szczęście Pana spotkać to opowiem Panu moje ciekawe i jak się potem okazało mylne próby oceniania.
A tymczasem chciałbym powiedzieć, że od kilku dni 'zarażam" pomocą dla Pauliny czytając w pracy "na głos" Jej i Pana bloga i przekonuje, że warto !!! na pewno kogoś przekonam, proszę być mnie pewnym !!!
Dorzucę ci coś w takim razie.
OdpowiedzUsuńKilka lat temu, kiedy długo siedziałem przy komputerze pisząc jakieś pierwsze sztuki teatralne, zauważyłem, że drętwieją mi nogi. Całe łydki. I moją pierwszą myślą było, że odezwało się tamto wózkowe voodoo i poprosiło o rachunek. Pomyślałem, że "Mała wojna" to moja dezyderata, przepowiednia Nostrodamusa, która się właśnie spełnia. Podziękowałem manitu, że mnie nie naszło, by zaspiewać leżąc w trumnie (zwanej w moich kręgach piórnikiem).
Prawda jest prosta: mam dyskopatię od dziecka i takie były jej ostrzejsze objawy.
Ale co sobie pomyślałem, to pomyślałem.
Ciekaw jestem o co mnie posądziłeś wówczas, hehe, wal śmiało :)) To może być interesujące.
Z.
A zatem
OdpowiedzUsuńKilka lat temu ( nie pamiętam roku) byłem na Pana koncercie w stodole, od tamtej pory tkwię też w zachwycie nad piosenką Molier, szczególnie gdy przez około kwadrans śpiewaliśmy wszyscy razem frazę o Urbanie, rozwala mnie to :)))
No i wtedy cały koncert siedział Pan na stołku i tak jakoś się składało, że co Pana widziałem w mediach to jakoś tak zawsze Pan siedział ( pewnie występowała tu tez jakaś moja sugestia, czy czort wie co), no a potem kiedyś zobaczyłem ten występ na wózku i pomyślałem, że może ma Pan jakieś problemy z nogami, martwiłem się a teraz widzę, że wszytko jest w porządku i to jest najważniejsze !!!
Opinia o Molierze mnie cieszy, zapomniałem o nim, wklejam go na listę swoich poniżej.
OdpowiedzUsuńUrban jest w trzeciej zwrotce.
To, co mnie zmusza do grania na siedząco, to waga. Po prostu muszę zrzucić kilkanaście kilo, żeby móc hasać jak dawniej. A nie ma nic gorszego dla muzyka, który pakuje w piosenkę całą energię i wszystkie swoje emocje, kiedy nagle pot zaczyna mu zalewać czoło, jego krople szczypią w oczy i trudno po kolejnym wahnięciu wiosłem utrzymać równowagę. To brutalna prawda: ważę za dużo.
Wkurwia mnie to od 20 lat.
Przypominam (sobie) że zawarłem z Paulie deal i muszę schudnąć na jej powrót 10 kg. Nie mam wyjścia.
Z.
O kurde, koresponduję ze Zbigniewem Hołdysem.
OdpowiedzUsuńPiszemy o różnych sprawach, o nadziei, o muzyce, o prozaicznych sprawach.
Nie zapomnę tego do końca życia.
Ośmielony Pana szczerością, otwartością, pozwolę sobie opowiedzieć dwie historie: jedna z mojego życia, a druga usłyszana kiedyś we Francji.
Zaczynam więc.
Swego czasu, ok. 7 lat temu pracowałem w Warszawie przy ul. Foksal. Pewnej wiosny miałem fazę, że po pracy przechadzałem się Traktem Królewskim i o siedemnastej wstępowałem do jednego kościoła na Mszę. Prawie zawsze o siedemnastej odprawiał ja stary ksiądz. Mówił potwornie niewyraźnie, dreptał noga za nogą podtrzymując się wszystkiego wokół. Patrząc na to myślałem sobie : „ Dziadek, dałbyś sobie kurwa spokój, ledwo gadasz, ledwo chodzisz, męczysz i nas i siebie” ( sic!) Tak dokładnie myślałem !!!
Pewnego dnia postanowiłem kupić sobie książkę, wstąpiłem zatem do księgarni PIW-u i pierwszą książkę jaką spostrzegłem na okładce miała zdjęcie. Patrzę i mówię sobie: ja tego gościa skądś znam, tylko skąd ?, biorę ją do ręki i czytam: ksiądz JAN TWARDOWSKI.(Tak się jakoś złożyło, że wiedziałem jak wygląda ten poeta chociaż wiersze czytałem od zawsze)
No i myślę sobie : jak teraz głąbie się czujesz?, dlaczego oceniasz kogoś po tym jak wygląda, a nie kim jest?, dlaczego ?
Musiałem cos z tym zrobić.
Kupiłem książkę, poszedłem do kościoła, po Mszy wszedłem do Zakrystii, siedział przy takim małym biureczku, a gdy mnie zobaczył spytał naprawdę zdziwiony : „Pan przyszedł do mnie?”, ja mówię: nooo tak, a On : „dziękuję , że mnie Pan odwiedził, co słychać ?”
Mówił jakbym odwiedzał Go cyklicznie i jakbyśmy byli starymi przyjaciółmi. W pewnym momencie zauważył, że mam książkę i rzekł „Co pewnie chce Pan żebym się mu wpisał” i wpisał się : „Czarkowi całym sercem na całe życie x. Twardowski”
Będąc we Francji na winobraniu opowiedziałem tę historię pewnemu polskiemu księdzu, a On w zamian opowiedział mi, że żył w Paryzu parę lat temu aktor- komik o nazwisku Coluche . W Polsce znany jest z filmu „Skrzydełko czy nózka”, w którym grał u boku Louisa de Funesa. No i ten ksiądz mówi, że ten komik Coluche, miał we francuskiej telewizji taki program satyryczny, w którym strasznie szydził z ludzi, z kościoła, obrażał, prowokował, ośmieszał. Ten ksiądz mówił: „nienawidziłem go !!!”.
Coluche zginał w wypadku samochodowym, a po jego śmierci wyszło na jaw, że po robocie wracał do domu, przebierał się i chodził po Paryżu i pomagał tym najbiedniejszym i to tak realnie, kupował im jedzenie, ciuchy, rozmawiał z nimi, dzielił się kasą. Oprócz tego był tez założycielem fundacji, która zajmowała się dożywianiem najuboższych.
Po jego śmierci jeden z jego przyjaciół piosenkarz Renard Suchan napisał utwór „Putain de camion” co po Polsku znaczy „Pierdolona ciężarówka” Oto ona : http://www.youtube.com/watch?v=J3Nfxno8wMg
Ojej chyba się rozpisałem.
Pozdrawiam serdecznie
Madox
Cóż, dotknąłeś ważnego tematu. A ja rozwiązania nie widzę.
OdpowiedzUsuńLudzie lgną do skrótów, uproszczeń, aroganckich komentarzy. Kiedyś szedłem ulicą i nadsłuchiwałem słów, które wypowiadają mijani piesi. Bez wyjątku było to obmawianie innych ludzi. "Wiesz, i ona mi mówi jak jakaś idiotka, że powinnam..." "Wziął kasę i spierodlił..." "Nie no beznadziejne wygląda teraz, taka gruba"... "Takie dwie falbanki z przodu i zaszewka, ale materiał dziadowski jakiś, ja bym tego nie założyła..."
O mnie prawdy nie zna nikt, choć każdy ma na mój temat zdanie. Nigdy (powtarzam NIGDY) nie prostowałem opinii na mój temat. Niech sobie fruwają. Bredzą, snują domysły, ale też wychwalają ponad miarę - zostawiam bez tknięcia palcem. Nie zmienisz opinii, która się tworzy bez naszego udziału, na podstawie pogłosek, plotek, kłamstw. Jackson chorował na bielactwo - ale najpoważniejsze telewizje ogłosiły, że sam wybielał sobie skórę. Jak z takim czymś walczyć? Przecież w poważnej TV powinno się mówić rzeczy dowiedzione, pewne.
No nic.
Żyję więc sobie w dwóch osobach - prawdziwej, którą znają moi synowie, moja żona i psy, oraz wirtualnej, która jest tworem wyobraźni ludzi na mój temat. Pogodziłem się z tym. Poza chwilowym bólem, który się czasem pojawia, niczego to nie zmieni.
Bo człowiek to nie jest najdoskonalszy wynalazek :)
Ale, jak widzisz, próbujemy to naprawić. Choćby na tym blogu.
Z.
PS. Wzruszające to video, które podesłałeś. Jak masz komórkę - nakręc jakiś filmik dla Pau i wyślij na guru@holdys.pl. Świat nie kończy się na gwiazdach.