Przypominam, że jest to blog charytatywny, dedykowany dzielnej i pięknej Paulinie Pruskiej walczącej z nowotworem.


niedziela, 12 lipca 2009

Ha!

TVN zrobił w Faktach dymek, dostałem parę fonów, odezwali się w sumie ci sami fajni ludzie, co zwykle. Bo pomocnik czyli helper to jest specjalna rasa człowieka. To jest takie plemię czy szczep, nie wiem dokładnie, coś jak Pigmeje, jak Indianie Navajo, jak gremliny - są zawsze, kiedy trzeba w danej sprawie. Tak, jak Pigmeje są niscy.

Zajrzałem na niezwykłą blożynkę swojej wspólniczki, a tam, proszę ja Was, fotka damy pięknej w kapelinie z napisem, który mi serce zatrzymał, a inni powinni salutować do niego z poważnym wymachem. Cóż mogę powiedzieć więcej? Ukłon podziękwania niski :)

Uwielbiam napisy na kapelinach. Pierwsze zrobiłem sobie kilka lat temu, kiedy moja friendówa i cudowna wykładowczyni aktorstwa z Actor's Studio, Ela Słoboda, prezentowała swoje spektakle w Le Madame, w których aktorzy bili się naprawdę, naprawdę płakali, naprawdę się tulili i niczego nie udawali. Wtedy lazłem na jej przedstawienia z wielkim napisem "NIEGRANIE" na deklu, bo to było właśnie niegranie. Po spektaklu jak szedłem ulicą, to ludzie sądzili, że chodzi o moje niegranie (na gitarze) i pytali mnie "dlaczego?". I dobrze.
Im więcej twistów, tym lepiej.

Teraz moja kapeluszniczka Monika Prus ręcznie mi pisze na wlaśnie tworzonym borsalino fragment prozy Charlesa Bukowskiego. Niezwykły patent. Będę musiał kręcić się w kółko, żeby inni mogli przeczytać, bo będzie napisany wokół dekla.

A ten tu, to moje Miasto Nocą. Wieżowce, zapalone światła w oknach, rondo afaltowe z pasami dla ruchu ulicznego, mam zamiar doczepić jakiegoś matchboxa, dorobić kałuże i będę w tym biegal. Ale teraz ów mój Pan DownTown (kapelasy mają imiona, pamiętajcie!) nosi imię Pauli. Tak, tak! Tak, jak było u Mellera na 2-im Sniadaniu Mistrzów. I teraz będę tak chodził po mieście, ostrzegam. Żadnego zdziwka proszę, na mój widok. (Swoją drogą rzadko chodzę gdziekolwiek, więc spoko)

A jak sie okaże, że to nadal za mało, to go - jak mi teraz zasugerowała Krysia Kofta - wystawię na aukcję w Christie's. Za straszną kasę, nie ma przebacz. On przecież jest nie tylko ręcznie robiony, ale LEŻAŁ NA MOIM ŁBIE! Skrywa tajemnicę! Nikomu nigdy jak dotąd nie dałem kapelusza i nie dam. Wszystko jasne?
Aukcja, wór pieniędzy na leczenie Pauli, wtedy kaplusz Twój, proste jak linia prosta.

A teraz tymczasem.

Z.

A, ciekawostka, nieważna. Możecie nie czytać.
Pewna Pani Doktor Filozofii z renomowanej uczelni w USA, która przypadkowo (jak myślę) dostała ode mnie maila z zaproszeniem na bloga Pruni, skarciła mnie mailem zwrotnym, że nie znam się na polskiej gramatyce. Wedle riposty powinienem stosować biernik i zapraszać na blog, nie na bloga. Bum, bom, bim, bam. I tak wymienialismy maile przez trzy rundki, aż w końcu zapytałem, czy już zajrzała na bloga. Odpowiedziała, że nie.

tamdaradej! tamdaradej! (Z filmu "Krzyżacy" Aleksandra Forda. Śpiewali Krzyżacy jadąc konno.)

Kliknij tu i dowiedz się dlaczego ten blog powstał.
A potem wsyp parę grosików na to konto:
96 2130 0004 2001 0299 9993 0007
Fundacja Świętego Mikołaja,
ul. Przesmyckiego 40 05-500 Piaseczno,
Dopisek: "Na leczenie i rehabilitację Pauliny Pruskiej"

2 komentarze:

  1. Co ja tam moge? niewiele moge, ale cos dorzuce, obiecuje. Bo co jest wazniejszego od zycia?

    OdpowiedzUsuń
  2. No no,
    Ślina mi pociekła na klawiaturę.
    Luknijcie :)
    http://sarenkawkuchni.blogspot.com/

    Piękne dzięki!
    Z.

    OdpowiedzUsuń