Przypominam, że jest to blog charytatywny, dedykowany dzielnej i pięknej Paulinie Pruskiej walczącej z nowotworem.


środa, 28 października 2009

Premiera "This Is It" oczami mymi.

O 11:00 w Silver Screenie w Jankach jako pierwsi w PL być może obejrzeliśmy "This Is It"
Poniżej relacja z tego wydarzenia.
I, co ważniejsze...

MOJA RECENZJA NIE TYLKO FILMU, ALE I CAŁEGO SZOŁBIZU POLSKIEGO.
Rzadko to robię.
Zaczynamy :)



Tera mi lżej :)

Z.

TUTUTUTU LINK DO TEGO FILMIKU NA YOUTUBE, LEPSZA JAKOŚĆ!

Kliknij tu i dowiedz się dlaczego ten blog powstał.
A potem wsyp parę grosików na to konto:
96 2130 0004 2001 0299 9993 0007
Fundacja Świętego Mikołaja
ul. Przesmyckiego 40, 05-500 Piaseczno
Dopisek: "Na leczenie i rehabilitację Pauliny Pruskiej"

10 komentarzy:

  1. Zaskakujące. Takie pustki. Nie wybieram się na film, jakoś nigdy nie byłem fanem. Choć przyznam - recenzja mnie trochę zachęciła. Dosłownie wczoraj gdzieś tam usłyszałem, chyba w radio, że ma być wyświetlany. Może te pustki właśnie z tego powody, że nie był jakoś specjalnie zapowiadany. Co do Szołbizu, to faktycznie całe te sensacje wokół znanych i lubianych z pewnością są krzywdzące dla tych osób. Czasami mam wrażenie, że niektóre z tych osób są w pewnym momencie zaszczute przez media. Nie wiem co tak ludzi fascynuje w życiu prywatnym "gwiazd" skoro podoba mi się czyjaś muzyka, to powinienem się interesować: kiedy wyda kolejną płytę i jaka będzie, a nie co jada na śniadanie. Wydaje mi się, patrząc na te fascynacje ludzi tanią rozrywką w stylu "Jak oni tańczą, śpiewają" itp. I tych wszystkich seriali co to opowiadają o życiu. Że to wszystko wynika z ciekawości ludzi. "A co tam u sąsiada słychać" Chętnie byśmy zaglądnęli sąsiadowi przez dziurkę od klucza i utwierdzili się z satysfakcją, że ma gorzej. A to wszystko mam wreszcie wrażenie z pustego życia większości zwykłych ludzi. Z nudy. A nuda chyba ze zmęczenia życiem i koło się zamyka. Szukamy taniej sensacji i rozrywki bez wysiłku intelektualnego. Takie zapotrzebowanie i zalewa nas coraz większa tandeta. Komuś, kto chce czegoś więcej. Coraz trudniej to znaleźć w powodzi chłamu. Wracając jeszcze do zaszczutych "gwiazd" - niestety taki zawód. Trzeba być silnym lub obojętnym aby przetrwać. Niestety nie wszystkim, to się udaje. Często "gwiazdy" to zwykli "maluczcy" ludzie, w których nagle dostrzeżono talent, lub co gorsza dobrze ich zareklamowano. Jeśli ich kariera jest błyskawiczna, to często dla nich jest to jak pałą po łbie. Nie dają sobie z tym rady i kończą tragicznie. Do pewnego czasu się zżymałem jak zobaczyłem Katarzynę Skrzynecką, lubianą prze ze mnie aktorkę. Czy teraz Agnieszkę Chylińską w takich - dla mnie tandetnych programach. Bardzo ceniłem te osoby za ich twórczość właśnie. Ale w pewnym momencie pomyślałem sobie. Przecież to ich zawód. Nie ma w tym niczego uwłaczającego. Skoro dobrze płacą, a oni się dobrze bawią. Czemu nie? Może mają dość kariery, chcą odpocząć, lub po prostu dobrze zarobić. Ja też nie miałbym oporów pójść do jakiejś innej firmy która mi lepiej zapłaci, a będę robił coś mniej nobilitującego niż do tej pory. To tylko praca! Notabene, teraz dostarczają rozrywki zapewne większej ilości ludzi, czy mniej wartościowych? A to niby czemu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Zbigniewie - ta recenzja to prawdziwa petarda! :) Miło, że ma Pan takie zdanie na temat filmu i osoby Michaela Jacksona. No i że nie ma Pan oporów mówić co myśli.
    A co do frekwencji - faktycznie pustawo, ale czym późniejsza pora, tym na pewno większa widownia. W Złotych Tarasach na popołudniowe i wieczorne seanse sprzedano wszystkie bilety. Niektórzy pewnie lecieli do kina prosto ze szkół czy z pracy.


    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam. Ja się wybrałam na seans na godzinę 12:40 w warszawskim centrum handlowym Sadyba Best Mall- pierwszy seans w dniu premiery. Na sali razem ze mną siedziało sześć osób. Nie przemawiają do mnie szczególnie argumenty typu "mam zajęcia/pracę"; dla mnie bycie tam, na tej sali, w tym dniu, o tej najwcześniejszej możliwej godzinie było sprawą priorytetową. Muszę przyznać się, że od śmierci Michaela byłam mocno zdegustowana samonapędzającą się medialną otoczką wokół jego zgonu, więc unikałam słuchania czy oglądania wiadomości przekazujących informacje o lekarzach, koronerach, plotkach, bliznach, perukach, tabletkach, testamentach. Nie chciałam tego, za to zupełnie oddałam się słuchaniu jego muzyki, wchłanianiu jego teledysków, i przez kilka miesięcy karmiłam się najecnniejszym, co mogłam mieć z twórczości Michaela- jego muzyką, tańcem, autentycznością w niesamowity sposób zestawioną ze scenicznym profesjonalizmem, kunsztem, kreatywnością. Mocno przeżyłam dzisiejszy seans, był on dla mnie bardzo osobistym zetknięciem z Michaelem i z całą ekipą tworzącą wielkie widowisko- z werwą, z oddaniem, z poświęceniem, z entuzjazmem, z wyobraźnią... Myślę, że jest sporo osób na scenie polskiej i zagranicznej, które powinny wysupłać parę groszaków na bilet, obejrzeć ten film, a potem pokornie i po cichu zejść ze sceny. Odmawiam oglądania "Tańca z gwiazdami" czy "Szansy na sukces", jeśli naprawdę świetne utwory niezwykle utalentowanego twórcy, jakim był, i zawsze będzie Michael, są kaleczone dennymi, płaskimi wykonaniami, niewyszlifowanymi występami przez ludzi, którzy nie mają pojęcia o tym, co zaprezentować na scenie. Ba! Nie mają w sobie śladowych ilości charyzmy, a to, co robią, robią, ponieważ umieją i już sobie nagrzali miejsce w show biznesie- nie dlatego, że potrafią wykrzesać z siebie odpowiednią ilość emocji i artyzmu, bo to już się w nich wypaliło dawno temu.

    Panie Zbigniewie, dziękuję za recenzję, w której powiedział Pan głośno to, co ja dziś czułam.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja nie pójdę do kina..... bo nie dam rady zmierzyć się z własnymi emocjami. TAKIMI emocjami publicznie. Nawet teraz po obejrzeniu wypowiedzi Pana Z. mam kluchę w gardle. Miałam jakieś 9 lat kiedy zetknęłąm się z muzyką MJ pierwszy raz. To był środek lat 80, znajomi rodziców przywozili kasety video z zachodu z nagraniami mtv. I wtedy zobaczyłam Thrillera. Byłam przerażona, patrzyłam przez palce.... ale patrzyłam :) I ciągle wracałam do tego clipu. Niedługo potem odkryłam video do We are the world... i jako małe dziecko (bo w latach 80' 11-letnia dziewczynka była jeszcze dzieckiem, a nie wymalowanym podlotkiem, jak dziś) zakochałam się w tym intrygującym osobniku. Od tamtej chwili - czyli około 25 lat - Jego muzyka towarzyszy mi niezmiennie. Bardzo rozczuliło mnie, gdy po Jego śmierci Piasek powiedział, że pierwsze CD jakie kupił to był Jackson. Ja kupiłam swoje pierwsze płyty CD, zanim jeszcze dorobiłam się odtwarzacza. Były to: Of the wall, Thriller i Bad :) Niezwykym przezyciem był dla mnie koncert na Bemowie. Sektor przy samej scenie. Wrzeszczałam tak bardzo, że 3 dni nie mogłam mówić. Ale opłacało się, bo usłyszał moje: I love You Michael.... i odpowiedział smiejącym się głosem I love You too :) wiem, że to było mechaniczna odpowiedź, ale ja do dzis słyszę jej brzmienie, ton głosu, uśmiech.
    Z biegiem czasu świat widział w Nim coraz więcej dziwactw niż talentu. A ja niezmiennie kupowałm kolejne płyty, kolekcjonujac również te z okresu wystepów z braćmi. I tak samo kocham utwór One day in your life, jak i kawałek z płyty Invincible nagrany z Carlosem Santaną Whatever happens - cudo!
    Dziś mam 35 lat,rodzine, dom, dziecko. A od chwili Jego śmierci stałam sie niezwykle płaczliwa. I dlatego nie pójdę na ten film do kina. Bo po prostu wyłabym. Poczekam na dvd.
    Bardzo dziekuję Panie Zbyszku za takie ciepłe słowa o moim Michaelu. Po prostu.
    MM.
    PS: Moja 4 letnia córka kiedy jedziemy samochodem mówi: Mamo puść moja ulubiona piosenkę. I to jest I just can't stop loving You....
    A diament, jak to diament.... jest najpiekniejszym klejnotem świata.... ale niezwykle kruchym.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałem dziś na Onet echa tej recenzji. Przyznam, że trzeba mieć odwagę wypowiadać swoje zdanie. Nie dla wszystkich pochlebne, zdając sobie sprawę, że może zostać nagłośnione. Z drugiej strony, Ci którzy mają szanse zostać usłyszani winni w pewnych sprawach krzyczeć!

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłam wczoraj o godzinie 21 w kinie na mokotowie na "This is it" I przyznam, że mile byłam zaskoczona, sala była pełna, w większości ludzi młodych, ludzi w moim wieku(mam 23 lata,a z twórczością Michaela mam styczność od bardzo małego dziecka))
    Film jest dobry, pokazuje, że mimo tego co pisza o MJ ... jak na osobę chorą.. Michael był w dobrym stanie psychicznym i fizycznym. Dla mnie Michael jest geniuszem muzycznym, ale nie tylko.. był przede wszystkim dobrym człowiekiem i dla wielu.. naprawdę wielu nas jest on i zawsze będzie autorytetem, idolem z którego warto brać przykład. Jestem wdzięczna za to, że mogłam żyć i wychowywać się w czasach jego twórczości. Dziękuję też Panie Zbigniewie za podsumowanie polskiego "szołbiznesu". Oby więcej ludzi miało odwagę mówić o tym w taki sposób jak Pan.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki za miłe słowa. Tak czy siak cieszę się, że nie prowadzę bloga muzycznego, bo to ni ebyłoby przyjemne zajęcie. Pisanie na rzecz Pauli to jest frajda :)

    PRZYPOMINAM, ŻE NADAL ZBIERAMY KASIORA NA KONTYNUACJĘ LECZENIA!!!

    :))

    Z

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie bałam się o formę Michaela - media śmieszyły mnie od lat z tą swoją wydumaną nagonką. Bałam się, czy film będzie miał klasę.

    I ma.

    Film jest dowodem na to, że Michael nie był ani zaćpany, ani wycieńczony. Był zdrowym, uśmiechnietym od ucha do ucha człowiekiem z pasją, z miłością do swojej pracy, z potrzebą podzielenia się. Jest również dowodem na to, że byłby to show, jakiego nikt nigdy nie zrobił oraz że Michael był w najlepszej w swoim życiu formie wokalnej.

    Mam nadzieję, że po tym filmie coś dotrze do tych, którzy na co dzień karmią swoje główki newsami z brukowców.

    OdpowiedzUsuń
  9. Panie Zbigniewie...dziękuję,że rozświetla Pan ciemność stworzoną przez niszczycielską machinę, misternie skonstruowaną wokół Michael'a, że ma Pan odwagę opowiedzieć się głośno na "tak" i stanąć za człowiekiem, który został zdyskryminowany artystycznie bo Jego życie prywatne stało się zielonym światłem i pryzmatem dla społeczeństw całego Świata, zachowujących się jak sędziowie ze złą intencją. Brakuje głosów tak autorytatywnych osób jak Pan... :( Chcę podkreślić,że czas reakcji jest również ważny. Bardzo dużo znaczyła dla mnie Pana obecność i słowa podczas transmisji pożegnania. Aż cieplej się robiło na sercu,że ktoś z takim stażem w showbiznesie potrafi jeszcze szczerze, ludzko, obiektywnie myśleć/mówić o drugim człowieku, poświęcić mu czas. Tym filmikiem kolejny raz udowadnia Pan,że Panu zależy, że Pan dba... .
    Wrażliwość jest obecnie mało pożądaną cechą, teraz należy być twardym, silnym, bez skrupułów i wyrzutów sumienia,kręgosłupy moralne są giętkie i elastyczne...ciężko ustalić reguły jakim poddają się dzisiejsze jednostki homo sapiens a tym samym drogę dotarcia do umysłów. Michael postawił na miłość, miał wielką wiarę a tym samym nadzieję, że jej znamienność może poruszyć wnętrze człowieka. Pan w swym filmiku wątpi,że cokolwiek może nam pomóc...szczerze mówiąc: ja też. Czy cisza Michael'a była wymowna, cenna, bezpieczna dla Niego, dla Świata? Nie wiem. Pewnie nabrał dystansu do...wszystkiego, choć przebierańcy w togach-nie, pewnie poczuł swój wiek i ekspresję życia zawodowego, miał bezwarunkową miłość swoich dzieci, ale Jego talent został zamknięty w klatce, brak realizacji potrzeby medialnej kropla po kropli drążył dziurę w sercu...musiał powrócić - żeby powiedzieć: to jest już koniec,ale i początek...zamykam klamrą swoje życie artystyczne, będę jednak z Wami w innym wymiarze muzycznym bo kocham Was - musicie to wiedzieć. Ten film uzmysławia nam?(mi!), że Michael oddał się Światu w 100%, oddał swój talent, swoją wrażliwość, wizje, swój ból (fizyczny i psychiczny), wiedział że jak matka musi być twardy gdy inni słabną i czuły gdy inni krzyczą. Może tego w filmie nie widać, ale myślę że po takich! próbach mógł być zmęczony. Miał na swych ramionach wszystko to co mieliśmy okazję zobaczyć "od kuchni". Widać, że w każdym aspekcie czekano na Jego aprobatę, dopowiedzenie do ostatniego słowa, wyjaśnienie tu i teraz! aby nie pozostał cień wątpliwości... .
    Byłam na seansie o 20-tej-frekwencja super, prawie wszystkie miejsca zajęte w ogromnej sali. Przyznam,jednak że m-c temu gdy rezerwowałam bilety zaskoczyła mnie łatwość tego procesu-spodziewałam się,że serwer "siądzie". Później gdy zaglądałam co jakiś czas na podgląd sal...również dziwiła mnie opieszałość fanów. Ostatecznie jednak na wspomnianym seansie był nas niemal komplet. Wiek: różny, młodzież dominowała. Ha!Ha! ;) Wcale nie było tak dużo zjadaczy popcorn'u - osobiście podjadałam suszoną żurawinę ;) Zdziwiłam się jednak,że co spojrzałam (a dawałam wielokrotne szanse publice) głowy były nieruchomo. Kurcze! Czy muzyka jest ponad nimi?! - pomyślałam. Dodam,że kino ma system surround. Vol. był wysoki więc nie wiem czy nucili,ale głowy były statyczne. Dla Pana też jest to dziwne? Nie było oklasków na koniec-żałuję,ale co ja się dziwię jeśli na spotkaniu z p.Jerzym Stuhrem (rodzimy a więc i teoretycznie bliższy nam autorytet) ludzie nie wstali z miejsc jak wchodził aby udzielić wywiadu. Kino to chyba nie jest obiekt kulturalny. Nie chcę być małostkowa i moralizatorska bo w końcu mam dopiero 29lat - co ja tam wiem... ?!
    Mam nadzieję, że Pan Bóg przyjął Go już do swojego Królestwa, mam nadzieję że Michael jest już w Niebie.
    Pozdrawiam serdecznie ;) Życzę Panu wszystkiego dobrego oraz Pauli-zwycięskiej walki!

    OdpowiedzUsuń
  10. Szanowny Panie Zbigniewie
    Polecam obejrzec na you tube: The unauthorized interview of MJ. Wywiad składa się z trzech części i myślę, że to klucz do duszy Michaela. Zrobił on na mnie ogromne wrażenie. Myślę, że jego najtwardsi krytycy po obejrzeniu tego materiału zamilkiliby raz na zawsze. Szczególne wrażenie robi II część. Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń