Przypominam, że jest to blog charytatywny, dedykowany dzielnej i pięknej Paulinie Pruskiej walczącej z nowotworem.


piątek, 2 października 2009

Zakup życia.

Kupiłem sobie futbolówkę z lat 50-tych. Teraz czekam na powrót Pauli, żeby sobie z nią zagrać meczyk.

10 komentarzy:

  1. ...jeszcze powiedz, że to Twoja równolatka i że kopał ją Pele...

    OdpowiedzUsuń
  2. Że Pele taką grał, to pewne, bo i ja grałem wtedy, kiedy grał nastoletni Pele. Ale że nie akurat tą, to jeszcze pewniejsze: ta jest współczesną repliką, holenderską, ze starej skóry.

    Tu masz foto Pelego z 1958, czyli z czasów brązowej futbolówki: http://www.abrunheiragrafica.com/urca/index_ficheiros/pele-1958.jpg

    Tu z kolei jest Bobby Robson w 1953 (straszna rzecz, ja go jeszcze pamiętam...):
    http://images.sportinglife.com/08/08/330/Bobby-Robson-Fulham-1953-PA_1123180.jpg

    Wcześniej (a także długo później w polskich szkołach) wszystkie piłki były szyte z brązowej skóry, zarówno nożne, jak i koszykowe czy do szczypiorniaka. Ma rację Maciej Pol na Twicie: jak taka nasiąkła deszcze, to strzał w mordę zabijał.

    Dopiero gdzieś około 1960 zaczęto grać białą (bo pojawiła się telewizja jako ważny udziałowiec futbolu). Potem zaczęto szyć piłki w łatki biało-czarne, żeby zawodnicy jednej z drużyn mogli grać w całkiem białych kostiumach. (Wówczas na ekranie czarnobiałego tv dawało się dostrzec piłkę.)

    Później, kiedy już Górnik Zabrze szalał w pucharach europejskich (w latach 60-tych), czyli na moich telewizyjnych oczach zakazano grać zawodnikom w jednolitych kostiumach o jednakowym odcieniu skali grey, bo np. niebieskie i czerwone wyglądały w czarnobiałej telewizji jednakowo.

    I ustalono, że gospodarz gra w stroju swoim, gośc w przeciwstawnym.

    TV kolorowa dała lekki odpust, ale zasady różnorodności są już obowiązujące nawet w Zimbabwe.

    Piłka dzisiejsza, ta z teflonu napędzanego protonowymi silniczkami, która sama skręca i nagle przyspiesza oraz ma mylne kierunkowskazy, może mnie w dupę pocałować. Nie liczy się w grze. Jest elementem szachrajstwa.

    Howgh!

    Z.

    OdpowiedzUsuń
  3. A dekadę po Pelem na boiskach panował Eusebio.
    Który w listopadzie rok temu otworzył na Targówku "swojego" Orlika.
    To był dzik! 692 udokumentowane bramki w karierze, 64 mecze w reprezentacji Portugalii, 41 bramek tamże(rekord pobity dopiero w 2005).
    Ilu piłkarzy ma za życia swoje pomniki? A de Silva ma. Przed stadionem Benfiki.
    http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/a/a7/EusebioSLB.jpg
    A dzisiaj co?
    Vanitas vanitatis et omnia PZPN...

    OdpowiedzUsuń
  4. Viciu, dobiję cię.
    Jak miałem 16-17 lat w Polsce byli Brazylijczycy i wtedy zakolegowałem się z Brito i Rivelino. Jeździłem z nimi ich autokarem, na stadionie 10-lecia podczas treningu podawałem piłki, a oni robili pokaz, klaskali i bębnili sambę, kopiąc piłkę i nie pozwalali jej upaśc przez wiele minut... Nie opowiem co robiliśmy razem po meczu, bo staram się nie plotkować :)

    Rivelino (napastnik) jest tu:
    http://www.youtube.com/watch?v=DFdi88qtU3U
    http://www.youtube.com/watch?v=zuir7PwfovM
    de Brito (tak mi się podpisał na kartce, z tym de - obrońca) nie ma na youtube, przynajmniej na szybko nie mogę znaleźć.

    Był jeszcze słynny masażysta Americo, czarnoskóry niewysoki grubas o charakterystycznej i twarzy wzdętej niczym Louis Armstrong, gostek o atletycznym wyglądzie, który potrafił słynnych piłkarzy )Jaira) zdzielić pięścią w żołądek, jak się obijali na treningu. Przesympatyczny gostek. Podrzucił mnie na metr do góry.

    Tak, tak...

    Życie pełne przygód...

    :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Panie Z.H. i Panie Viciu-podsłuchuję Waszą rozmowę i myślę jak dobrze, że jest ten blog...:).Kupiłam gazetę, siadam do czytania-afera za aferą-jakiś koszmar! Włączyłam TV-no to samo!!Włączyłam komputer weszłam na blog, a tu...kosmos:)-dwoch facetów opowiada tak ciekawie o piłce, że mnie wciągnęło i trochę zrelaksowało:).To już do innych panów-panowie politycy zacznijcie zaglądać do lustra-jak wam nie wstyd!

    OdpowiedzUsuń
  6. Panie Zbigniewie, nasz "Paragon gola" też chyba kopał "wiązankę" :)
    Ja mam sentyment do piłki zwanej "Tango". Za komuny była warta fortunę. Pojawiła się jedna sztuka w klubie, na boisko którego często wpadałem z kumplami. O to, żeby nią pożonglować toczyły się bitwy! :) W głowach niektórych kolegów pojawiały się skomplikowane scenariusze "przekształcenia własnościowego" :) Piłka pozostała jednak w klubie. Pożeraliśmy ją wzrokiem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja się na piłce nie znam, żona mi uświadomiła, co to jest spalony.
    Do dzisiaj nie jestem pewien, czy rozumię :)
    W ogóle moja wiedza na wszelakie tematy kształtuje się per "gdzieś czytałem, że" i wokół tej bazy buduję na ogół swoje wnioski i wynaturzenia.
    A że ciekawie wychodzi? Jak temat ciekawy, to i wypowiedzi muszą poziom trzymać. Inkszej możliwości nie ma.
    Swoją drogą, czy potrafiłbym ciekawie opowiadać o produkcji chromowanych klapcążków do paznokci?


    PS. viciu to viciu. Pan viciu jest dla buców. Nie krępuj się w nieużywaniu formy panującej w stosunku do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Redaktor Marnotrawny2 października 2009 21:41

    Czy ktoś jeszcze pamięta piłkarskie treningi w wykonaniu redakcji słynnego czasopisma kulturalno-oświatowego Ultra Szmata? :-P

    OdpowiedzUsuń
  9. Ożesz Ty, Marnotrawny - ujawnij się!
    U-Szmata to dla mnie kult, legenda, młodość i wzorzec!
    W redakcji na Jelonkach byłem dwa razy, za każdym razem męcząc Dorotkę...
    Ech... A kupno pierwszego numeru... Na Bankowym w kiosku.
    - Ultra Szmatę poproszę!
    - (grzebanie w pismach z drugiej strony okienka) Nie ma. Cats jest. Albo Playboy.
    - Eeeee... W muzycznych pan poszuka...
    - (chwila ciszy)...aha. Jest. Proszę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Redaktorów było raptem trzech.
    Możesz losować, Viciu.

    OdpowiedzUsuń